Urlop na żądanie nie zawsze przysługuje?
W czwartek skorzystałam z jednego dnia urlopu wypoczynkowego, nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że wzięłam go bez uzasadnionego powodu, nie musiałam nic załatwić na mieście, nie musiałam przygotowywać się do egzaminów (to jest powód większości branych przeze mnie urlopów). Dzięki lekkiej sugestii pracodawcy miałam jeden dzień zupełnie dla siebie.
Co prawda są też od tego weekendy ale to co innego ;), one są zaplanowane i przeważnie wypełnione innymi obowiązkami. Tym sposobem miałam dzień, w którym udało mi się poczytać książkę, która leżała i czekała na „lepsze, luźniejsze” czasy, pójść pierwszy raz w życiu na ściankę wspinaczkową (za dobrze mi nie poszło 🙂 i odwiedzić nowy lokal w Łodzi.